Gramy z Lukiem

Luk. Co to za człowiek. Czasem wyciągnąć od niego małą mp3 graniczy z niemożliwością 🙂 Ale jest postacią szalenie inspirującą, dzięki niemu wkręciłem się w muzykę, poznaję, tworzę jamuję. Wczoraj na moim facebooku napisałem przeciągając głoski „życie jest piękne”, bo to prawda, to dlatego że można się nauczyć tak wiele, obecnie uczę się html’a (zaraz siadam do tego) no i Tania, moja koleżanka z Kijowa będzie mnie uczyć gry na pianinie i teorii muzyki (odpukać żeby dobrze nam to poszło) Tania jest osobą bardzo rzeczową i obowiązkową, nie jest zupełnie zepsuta, jest przeciwnością tego:) rzecz jasna ciągle uczę się włoskiego i hiszpańskiego, ale krótko, pół godziny dziennie. Wracając do Luka, byłem ostatnio u niego i żeśmy zdrowo przydżemowali! Nagraliśmy trzy utwory z których jeden jest wyjątkowo udany. Jego nazwa to UN LIS DUN możecie go posłuchać i obejrzeć wizualizację tutaj


Refleksje operowe

haendel

Nikt mnie tak nie zna jak mój Haendel

ci którzy mnie znają, wiedzą jak bardzo lubię operę, zaczęło się od uniesień frazami Haendla, gdy słucham go, odkrywam w sobie uczucia nieznane i moja dusza unosi się w chmurach. Przyznam że jestem też snobem, wydaje mi się że zainteresowanie muzyką klasyczną, dawnymi mistrzami, wzięło się u mnie z tego że chciałem wykreować siebie jako osobę o wysokim smaku. Było to w dzieciństwie. Myślę że w niektórych przypadkach snobizm wychodzi na zdrowie, jest to aspirowanie do czegoś wyższego, a zatem chcemy być lepsi, od tego się zaczyna u mnie i trwa jakby równolegle, zajawka się rozwija, zawsze próbuję jakichś nowości klasycznych, lubię odnajdywać w sobie nowe reakcje na tę muzykę, repertuar jest niewyczerpany, samego Mozarta jest tyle że trzeba by ogromnej systematyczności żeby przesłuchać wszystko. Mniej więcej raz na dwa miesiące chodzę do Opery. Często czuję się zawiedziony, dzieci hałasują (wycieczki szkolne) ludzie kaszlą, czasami muzyka wydaje się obca, ale są momenty gdy nagle chwyta za serce, nagle wydaje się wszystko na swoim miejscu łącznie ze mną i właśnie dla takich momentów lubię tam chodzić. Fajna jest też cała otoczka wyjścia do opery. Z reguły trzeba się zorganizować wcześniej, załatwić kilka spraw, podróż autobusem szukanie loży i nagle spokój, przez kilka godzin nic nie muszę, mogę tylko chłonąć słodką miksturę której receptura wyszła od wielkiego mistrza setki lat temu, to tak jakby dotykały mnie sprawne dłonie masażysty sprzed wieków. No a gdy spektakl się kończy, zwykle czuję katharsis, czuję się oczyszczony, jakaś przemiana się dokonała, naświetlenie promieniami Mozarta, Donizettiego, Verdiego, już nie ważne są drobne niedoskonałości, kaszle, śmiechy dzieciarni, kolejny raz dokonała się transcendentalna podróż, moje małe misterium, viaggio mistico e trascendentale.


Grają Cudaki

Zamieszczam tę muzykę trochę nielegalnie, z nadzieją że Cudaki wybaczą mi tę samowolę. Nie myślę o rozgłosie, raczej to zapis chwili, grudzień 2014, już wkrótce będzie dwadzieścia lat później i wykopię te nagrania by smakować z łzą w starczym oku. A dzisiaj wielki dzień, spotkałem się z Alessandrą, Włoszką z Turynu i oprowadzałem ją po Warszawie rozmawiając w języku Dantego, gdy rozstaliśmy się byłem bardzo wzruszony, śmiesznie się chodzi po Warszawie z obcokrajowcem, obcokrajowiec wszystkiemu się dziwi i wszystko go cieszy. Alessandra to piękna postać, bardzo szlachetna, pracuje z upośledzonymi, tworzy ceramikę i programowo nie przywiązuje się do rzeczy, czego szczególnie jej zazdroszczę bo ja jestem zależny od prezentów które ciągle sobie robię i mam doła gdy coś się psuje, jak choćby rekorder ostatnio. Jeśli A. się zgodzi to zamieszczę już wkrótce tutaj nasze wspólne zdjęcie ze sklepu z pamiątkami. A teraz, po raz pierwszy na mojej stronie i chyba w ogólnodostępnym internecie, pierwszy raz w tym składzie, niestrudzone, wiecznie niespokojne twórczo, CUDAKIIIII:

no zalajkuj ktoś 🙂



Muzyka do przedstawienia i piosenek

Mój rekorder Tascam DR-5 nie zepsuł się! Po prostu wcisnąłem w nim hold i nie reagował na żadne naciskanie, poczułem ulgę. Dzisiaj stworzyłem muzykę do dwóch tekstów Magdaleny, której inspirujący wpływ stale odczuwam, jeszcze nie wiem czy przypadły jej do gustu, jutro się okaże, jeśli tak, to opublikuję  tutaj, mam już nagrania. Dzisiaj stworzyłem również podkład muzyczny pod teatrzyk, który organizuje M. w ramach jakiejś akcji zdrowego stylu życia. Aż tyle zrobiłem dzisiaj, ciekawe czy Cudaki będą chciały bawić się w granie piosenek, może być różnie. To w końcu niespokojne twórcze dusze no i nie łatwo o wytyczenie wspólnej drogi.


Cudaczny świat

Od jakiegoś czasu gram na klawiszach w zespole Cudaki. Zespół powołał do życia Luk, który od zawsze grywał w różnych zespołach. Jest tu też Mały i Jadzia, Mały gra na basie a Jadzia na perkusji, Jadzia dojeżdża do Warszawy z Łodzi, więc jest to trochę skomplikowane, ostatnio zaprosiliśmy do grania jeszcze nową osobę Karola który jeszcze nie ma ksywki, gra też na perkusji ale nie koliduje to z grającym Jadzią bo w Cudakach nie jesteśmy przypisani do instrumentu, możemy się wymieniać i tworzyć alternatywne składy. Gramy psychodelicznego bluesa, przynajmniej tak słyszałem, wszystko co z nas wychodzi jest improwizowane, nie ma tutaj zwrotek i refrenów, czysta dowolność w ramach harmonii oktaw. Na tej stronie będę zamieszczał Naszą muzykę i może kilka fotek zespołu. Pierwsze granie w składzie z Karolem jutro, czyli w piątek, bardzo jestem ciekaw jak wszystko zabrzmi ale jestem jak najlepszej myśli. Arrivederci amici!