Przypadek Vivian Mayer – pulp fiction – odc 15 Wielki powrót Granello

– Zacznijmy od tego że jesteś kompletnie Zielona.
– Tak, o tym już rozmawialiśmy.
To Vivian Zielona rozmawia w jadalni z Mąciewiczem.
– Musisz rozbudzić w sobie twórcze moce.
– Ale jak to zrobić?
– Musisz zacząć słuchać świata. Musisz wynaleźć w sobie stetoskop, który później będziesz przykładała w miejsca dobra. Radia zaczniemy słuchać razem, radio musisz mieć stale przy sobie od rana do wieczora, to jest Twój miecz, no wiesz oręż w walce o zbawienie. Musisz sprawić by zielono-biała radiowa Dwójka stała się Twoją super mocą.
To mówiąc wyjął radioodbiornik Halinka 1999 i radio zaczęło śpiewać, śpiewać, głosami ptaków. Zielona słuchała zadziwiona.
– gdy Moriarty przesadnie miesza w polityce, Dwójeczka nadaje śpiewem ptaków, to bardzo klarowny system komunikacji, a przy tym zupełnie nie rozpoznawalny przez sunnitów.
– Salam Alejkum Ibn Mąco
To Skała  Panowie lubją się witać i tworzyć wymyślne układy klaśnięć uścisków i pstryków.
– Skało, Zielona ma pytania dotyczące jej drogi do zbawienia.
– Właśnie? Po co mam słuchać radia?
– Musisz się uwrażliwiać na piękno, jeden Twój dreszcz metafizyczny jest wart więcej niż produkt krajowy brutto.
„Przerywamy naszą ptasią emisję by powitać naszego specjalnego gościa, tak proszę państwa, zieleń w końcu zagościła w naszych sercach”
I ta obłędna muzyka.
– Alleluja, Haendla. – mówi Mąciewicz
muzyka wzrasta, na plecach Vivian Zielonej pojawia się dreszcz, promieniuje falami na całe ciało jakby na plecach Viv przysiadła ogromna elektryczna meduza. Vivian wie że utwór potrwa jeszcze kilkadziesiąt minut, to jest jak epifania.
– Czy To Ty jesteś Marlenka? Przed Vivian staje dojrzała piękna, o kruczoczarnych włosach kobieta, Vivian pod wpływem wzruszenia, z miejsca się w niej zakochuje, jest dla niej wcieleniem siły, dobra i stateczności.
– Jestem Pani Ewa psycholog, wpadnij do mojego gabinetu to pogadamy
– Teraz? Spytała Vivian, Marlenka, Zielona.
– A co masz jakieś ważne spotkanie?
Vivian cała w skowronkach pobiegła za Panią Ewą. Pani Ewa zdjęła torebkę i powiesiła na specjalnym haczyku umocowanym do stołu.
– Mów mi Ewa, ale chcę żeby to była nasza tajemnica. Oficjalnie jestem dla Ciebie Pani.
– Jasne czym mogę Pani służyć
Zaczęły się śmiać i śmiały się aż Ewa pogroziła Viv palcem żartobliwie. To niesamowite, te dwie dusze miały się ku sobie.
– No biegałaś zdaje się w haleczce po mieście, musieli związać Cię w pasy tak brykałaś.
– A, to – wzruszyła ramionami Vivian – To normalne gdy jest się Zbawicielem
I znowu ten oczyszczający, zdrowy śmiech. Pani Ewa przygryza wargi i w tym momencie dzwoni telefon „Parole, parole, parole”
– Granello, słucham – mówi do telefonu Pani Ewa – nie, tak, nie, nie wiem, może, a jaką dawkę brała? no to dać, ale słabo naostrzony.
Pani Ewa odkłada telefon.
– Na czym to żeśmy?
W oczach Vivian łzy, mówi cicho:
– Czy Ty jesteś Granello?
– Tak jesteśmy ze starej włoskiej rodziny, nasz pra pra…
Nie dokończyła bo Vivian obięła ją
– Granello, tak tęskniłam.
Dwie obce dotąd kobiety przytulają się, przez myśli Ewy przebiegają pozytywne skojarzenia, ale czuje też zapach włosów Vivian, jej ręce zdają się emanować spokojem i pocieszeniem, Vivian czuje że nareszcie jest w domu, w objęciach ukochanej/ukochanego ideogramu. Vivian głaszcze Ewę po włosach, spogląda głęboko w oczy „Parole parole parole” piosenka trwa, dwa sprzeczające się niebiańsko zaplatane głosy. Wszystko zdaje jakby zastygać do miejsca w którym oczy już tylko patrzą w oczy a usta szukają ust. Pierwszy pocałunek, w usta, w oczy, w policzki, znowu w usta, w górną wargę i w końcu francuski pełnometrażowy pocałunek, taki który wymaga zachodzącego słońca i tropików.

Dodaj komentarz