Przypadek Vivian Mayer – powieść z gatunku pulp fiction w odcinkach. Odc. 12 Upsik.

– Źle, źle, wszystko źle. Czarny skrewił koncertowo. Teraz Mayer otrzyma wsparcie i co gorsza nauczy się życia.
Moriarty mówi do siebie. Odkąd rozpętała się wielka międzyplanetarna wojna, ma on świadomość nadchodzącego zwycięstwa, ale niestety drobne szczegóły typu Vivian Mayer nie pasują wciąż do idylli. Mieszkańcy ideograficzni wszystkich ciał niebieskich, zarówno w naszym układzie jak i w całym kosmosie, zawsze byli skonfliktowali, prowadzili zimne wojny. Choćby wyniszczająca wojna Wenus i Marsa. Jednak to co się działo od kilkuset ziemskich lat, przechodziło ludzkie pojęcie. Rzecz jasna dla Moriartego była to wielka pożywka i nadzieja na zwycięstwo. Na Słońcu rządził właśnie on, ze swoim terrorem. Ale byli tu też opozycjoniści. Cholerna Centrala Dobra. To oni dawali bezpośrednie polecenia Vivian, w formie anonimowych maili. O czym marzy Moriarty? Co stanie się jak już zwycięży zło? Załóżmy że zło zwycięża. To jest dla zła najgorszy scenariusz, bo wtedy musi zniszczyć samo siebie. Jest to naturalna konsekwencja. Bo zło nie może stać się dobrem i stabilnością w okresie pokoju. Zło musi ciągle knuć i widzi we wszystkim zagrożenie. Dlatego lepiej być po stronie dobra, przynajmniej zwycięstwo jest całkowite. Ale czy wojna kiedykolwiek się skończy? I jaka w tym wszystkim jest rola Vivian Mayer? Jak na razie Vivian ma gonitwę uczuć i nie może się podrapać po nosie. Głosy ustały. Jej nowi znajomi, Skała i Mąca poszli do stołówki na obiad. Na ścianie, w zasięgu wzroku Vivian wisi kalendarz. Rok 2016. Na kalendarzu trzy tajemnicze pielęgniarki. Jedna zakrywa uszy, druga zakrywa oczy, a trzecia usta. Przy tej trzeciej ktoś dopisał: „Upsik, zesrałam się”. Vivan nigdy nie interesował czas, jakoś niepotrzebne jej było jego pojmowanie. Gdyby ktoś ją zapytał który mamy rok, nie wiedziałaby zupełnie. Lecz w jej myśleniu pojawił się nowy pewnik. Jest teraz w zupełnie nowym wymiarze i będzie musiała odkryć nową siebie.

– Siostroooo, siostroooo!
Na sali było sześć łóżek, trzy z nich były zajęte. Ona, starszy, chorobliwie wyglądający mężczyzna czytający książkę i młoda dziewczyna o hardej urodzie, która podobnie jak Vivian była przywiązana pasami do łóżka.
– Chce mi się siiiikuuu. – to mówi harda dziewczyna.
W jednej ze ścian sali jest szyba. Siedzą za nią dwie pielęgniarki i wertują gazety. Viva, Pani Domu. Wygląda jakby nie słyszały wołania. Do Vivian dochodzi że też jej się powoli zachciewa siku, przecież od dawna nie była w łazience.
– SIIIKUUUU! – krzyczy Vivian.
– Nie usłyszą was – powiedział chorobliwy mężczyzna i zaczął machać do okienka. Zero reakcji.
– Zesikam się zaraz – mówi harda – gdzie ja w ogóle jestem? Wypiłam na imprezie pięć piw i film mi się urwał, rano patrzę, nie mogę się ruszyć, a drzewa się same nie zetną, jestem drwalem alpinistycznym, Hanka mi na imię. Nie mogę pić bo mi odbija po alkoholu.
– Siiiikuuuu! Sikuuuuu! – Krzyczą już obie.
– W dodatku jeszcze dzisiaj nie jarałam, Boże ile bym dała za fajkę. albo łyk wody.
W świecie Vivian nie było papierosów więc nie wiedziała kompletnie o co chodzi z fajką.
– Jesteśmy w szpitalu psychiatrycznym na sali obserwacyjnej – powiedział chorowity – musiała panienka coś nabroić, rzucić się na kogoś z siekierą, lizać plakat Orkiestry Świątecznej Pomocy, paradować nago po ulicy, tego typu historie.
– Ale numer! – powiedziała Hanka – no ale co z moją pracą, mam ważne zlecenia.
– Zdrowie najważniejsze – powiedział chorowity znad książki.
Do sali obserwacyjnej wchodzi pielęgniarka.
– Co się dzieje, co to za krzyki?
– Jeśli chodzi o mnie to spóźniła się siostra – mówi spokojnie Hanka, ale tej tam koleżance możecie jeszcze pomóc.
Na szczęście pielęgniarka okazała się miła i pomogła Viv wstać. Za drzwiami od sali była jadalnia, kończył się właśnie obiad. A jednak to co się stało później, było wysoce niepokojące i Vivian ogarnął wielki lęk. Drzwi do łazienki były czarne i nie było możliwości żeby do łazienki wejść.

Dodaj komentarz