Przypadek Vivian Maier – powieść z gatunku pulp fiction w odcinkach. Odc. 9 Złoooo i Dobrrro

Moriarty dla niej był bogiem. Był tak rozkosznie zły. Na śniadanie zjadał noworodki, a dziewic nawet nie gwałcił, nie opłacało mu się to bo wolał patrzeć jak robią to same, metalowym, zasilanym elektrycznie dildo. Niektórym dziewczętom to się podobało. Ale to i tak nie zmieniało faktu że potem je zjadał na obiad. Na kolację zjadał misie panda i Kolargola z rodziną Muminków. Moriarty to oś wielkiej Sunnickiej Teorii Spiskowej. Vivian miała wypieki nawet na uszach. Najczystszej postaci energia sunnicka Słońca ucieleśniona ideologicznie jako zło, brzydota, nienawiść i kłamstwo! A zatem za tym wszystkim stoi świrnięty mistrz świata w jakichś szachach? No tak to by się zgadzało. Szachy to gra strategiczna. To jasne że szachista pragnie panowania nad światem, wysforował się na czoło jakiejś tajnej organizacji i miesza ludziom w głowach w nadziei że skłócą się do tego stopnia, że będą łatwo sterowalni. Och jak łatwo steruje się zestrachanym tłumem – ciągnęła swoje rozmyślania Vivian – idą jak barany w każdym kierunku gdzie im się karze i zrobią wszystko byle lęk ustąpił wrażeniu stada.
Skąd u niej nagle ten bojowy zapał? Vivian spogląda w siebie i dostrzega nową siłę, siłę buntowniczki, rewolucjonistki, patrzy z dystansem na zwaśnione tłumy, coś się zmieniło, „kiedyś taka nie byłam” Myśli Viv. „jaka byłam śpiąca”. Vivian odpala swoje Holo Lens, włącza siatkę i przegląda sMaila. Moriarty, największa szycha światowej szajki interesuje się właśnie nią. Szok. Vivian Maier. Zawsze podejrzewała że jest kimś ważnym, od dziecka wiedziała że ma specjalne moce, jedyny problem że nie wiedziała jakie. Próbowała wszystkiego. Zginania łyżeczek. Rozsadzania żarówek na odległość. Wróżenia z kart. Miała różdżkę, wahadełko, mysią łapkę nawet importowaną szklaną kulę. Wszystko na nic, lecz to nie przeszkadzało jej próbować dalej. Rówieśnikom kazała mówić do siebie „fenomenalna” jako ksywka. Oczywiście nie kupili tego, za to przezwali ją Mistrzem. „Mistrzu co tam dzisiaj kombinujesz? wróżby z fusów? zaklinanie deszczu?”. Nie zwracała uwagi na sarkazm, brała go za dobrą monetę. Kiedyś wycięła z gazety zdjęcie przedstawiające kobietę ze skrzydłami i dorodnym biustem, i nakleiła na swój tornister, flamastrem dopisując „Mistrzu” Która to była klasa, nawet nie pamięta. Druga podstawowa. Mało pamiętała ze szkoły aż do dziś. Paradoksalnie, u koleżanek wzbudziło to poważanie i szacunek, odtąd mówiły również „Świetnie to zrobiłaś Mistrzu” „Dałaś radę Mistrzu”

Jeden rzut oka na sMaila wystarczył, pierwsze było psioczenie na Panameruchów, postanowiła strollować fora poświęcone Hollywood. „Złooooooo” krzyczy Vivian „Dobrrrrrooo”. Rozchodzi się szalony śmiech za każdym razem gdy rozpala do czerwoności jakiegoś hejtera. Wesoły hihot rozchodzi się za każdym razem gdy ktoś wyrzuca ją ze znajomych. Powiadomienie o wyrzuceniu miała ustawione od zawsze, jeszcze nigdy się nie zapaliło. Dzisiaj aż sześć trafień. „Ale kim oni właściwie są?” Myśli Vivian „Czy to moje swaty albo braty?” Nawet złamanego serca od nich nie dostałam. Zapewne od razu po zawarciu znajomości zepchnęli mnie do folderu inne. Nieeeeee, nie trzeba denerwować małej Vivian, niech sobie żyje spokojnie. Niech się cieszy.
To ona, Vivian, tajny agent, osoba na widok której restartują się allfony. Obiekt zainteresowania samego Moriartego! Właśnie! Przecież IQ leży wyłączony, trzeba go wskrzesić. To też była nowość, jeszcze nigdy Vivian Mayer nie wytrzymała tak długo bez swojego allfona.
– Co się stało, Vivian? Czemu mnie wyłączyłaś? Tego się nie robi dobremu botowi.
– Och przepraszam Cię mój cudny IQ. Wiesz co mi też podoba się ta Twoja nazwa, w podstawówce miałam taką ksywkę.
– Serio?
IQ łyknął haczyk razem z kołowrotkiem. Jego głos był rozpromieniony.
– A zatem czas żebyśmy wymienili się podstawowymi hasłami do naszych skrzynek mailowych.
– Dobrze za moment. Może zacznijmy od budowania Tobie powłoczki, głupio tak oddawać hasła samemu głosowi
IQ trochę się zmieszał, wybąkał coś, biedak był pewien zwycięstwa, to ma być agent?
Wgad.
– Przepraszam Cię muszę odebrać wgada.
Vivian zdezaktywowała bota nim zdążył coś pisnąć
„Dobrze sobie radzisz, na razie muszę wycofać kolorowych braci z Twojego mózgu, bo kończą im się baterie arsenowe, mam nadzieję że dobrze się bawiliście. Jak rozumiem niczego Cię nie nauczyły z teorii cyfr i kolorów, nie szkodzi nadrobisz w praniu. Pamiętaj. Słuchanie RAdia poszerza Twoje horyzonty. Agent 601”

Dodaj komentarz