Śmierć

Jest daleka przyszłość, rok może 2050, uciekam ze szpitala psychiatrycznego, jestem młody, ale niestety nie zdrowy, moim celem jest dotarcie na peron, ale na torach dopada mnie zapaść i nie mogę się ruszyć, spotykam Kikę, starszą osobę która prowadzi mnie do swojego mieszkania w zapierającym dech wieżowcu, większym od pałacu kultury wielokrotnie. Wiem że Kika ma niedługo umrzeć. W jej domu spotykam moją matkę i ojca. Moja matka ma zamieszkać razem z Kiką, jest młoda, ale też ma śmiertelną diagnozę. Mimo wszystko jem obiad. Rosół. Nikt nie rozpacza. Jest atmosfera świąteczna z nutą memento mori. Moja mama mówi że zawsze chciała się nauczyć wiersza „samotny pięściarz” na pamięć i że zna tylko fragment. Zaczyna deklamować. Wiersz jest piękny. Coś we mnie pęka i zaczynam płakać, a właściwie cicho wyć. Moja matka przerywa, „czemu płaczesz?” pyta. Mam odpowiedzieć że chyba mam mały kryzys, ale nie zdążam bo budzę się, za oknem pada deszcz, uczucie smutnego dystansu do śmierci nadal jest we mnie…