Rzeczywistość alternatywna, jakieś nieokreślone miasto nie wiadomo w jakim kraju. grupa wsparcia której przewodniczy Ewa M. załatwiła mi i jeszcze dwóm pensjonariuszom mieszkanie i pracę na przestronnym poddaszu, mamy uczestniczyć w projekcie artystycznym promującym sztukę, ja mam być jego szefem, ale E. nie potrafi tego załatwić i w efekcie obijamy się we trójkę i zwiedzamy miasto, które ma interesujące kiermasze i zabytki. Nagle coś się zmienia i projekt rusza, mieszkanie zaludniają młodzi wolontariusze, poznaję ich i jestem zdumiony jak bardzo się różnimy, jestem odrobinę spięty, jak szef, wytwarzam barierę, a oni wyluzowani, właśnie siedzę na kiblu no i patrzę a w spłuczce oni trzymają swoje portfele, no tego już za wiele, centralnie ich ochrzaniam, jak można trzymać portfele w kiblu, oni uszy po sobie, tylko jeden, K, który jest jakby moim ulubieńcem bo chce ze mną współpracować i ma wiedzę, mnie uspokaja, ja chłonę, ale ładuję do ust jakieś pojemniki no i jednym się ksztuszę, nie mogę nic powiedzieć, tylko płytko oddycham, pokazuję żeby K. mnie klepnął ale nie rozumie, budzę się ciągle nie mogąc oddychać ale to mija