Taki sen. Jestem z wizytą u rodziców P. w mieszkaniu sąsiadów w Trąbkach, wszystko jest normalnie tylko że siedząc na krześle nagle przekrzywiam się i ląduję na plecach na ziemi. Konsternacja. Przepraszam wszystkich i siadam na krześle które znowu ląduje na ziemi, znowu przepraszam, ale krzesło znowu się przewraca. Mówię że nie wiem co się dzieje i że to nie moja wina. Rodzice P. uważają że to moja wina, ale nie mówią w prost. P. usiłuje jakoś załagodzić sytuację i przynosi urządzenie którym mnie bada, długa rurka plastikowa, wkłada mi ją do nosa i każe oddychać, ja ciągle spadam z krzesła, przewracam kredens, ale nic się nie bije mimo że jest pełen szkła, rodzina już mnie znielubiła, irytuję się, już chcę powiedzieć że to dlatego że tu u was wszystko jest stare, stare krzesła, stare podłogi, stare obrazy, mam ochotę być niesprawiedliwy i prostacki, nie być grzecznym sobą, na szczęście budzę się…